Podróż Pół roku w podróży
13.09.2013
Dodałam 54 nowe zdjęcia z Australii
Jest 9 stycznia 2012. Czekam na taksówkę. Myślę ciągle, czy aby wszystko zapakowałam. Oczywiście okaże się,że zapakowałam, ale nie to co trzeba. Za chwilę przyjedzie taksówka i zawiezie mnie na stację autobusową. W tym momencie zacznie się największa przygoda mojego życia.
Jak wielka? Tego jeszcze wogóle nie mogłam sobie uświadomić, lecz tego dnia i w tej chwili wiedziałam, że lecę na najdalszy kontynent.Nie przypuszczałam,że ta podróż przeciągnie się aż do końca czerwca, nie wiedziałam, że w tym czasie przejadę około 85 tys kilometrów, z czego tylko dwadzieścia parę tysięcy samolotem.W tym czasie odwiedzę 15 krajów na 3 kontynentach. Nie wiedziałam również, że niekończąca się pustka może być tak piękna. Ilu ja jeszcze rzeczy wtedy nie wiedziałam...
O! jest moja taksówka. Pierwszy etap - autobusem do Frankfurtu, czyli ponad 12 godzin męczącej jazdy. Ślizgawica i sypiący śnieg dodatkowo dawały się we znaki.
Do tego największego węzła interkontynentalnego w Europie dotarłam we wczesnych godzinach przedpołudniowych następnego dnia. Niestety będę musiała na lotnisku poczekać wiele godzin, aż do późnego popołudnia , kiedy to samolot chińskich linii lotniczych zabierze mnie do Pekinu.
Lotnisko w Pekinie to ogromny moloch, na którym zmarzłam czekajac prawie dwanaście godzin na lot do Melbourne.
Mam nawet chińską wizę , mimo iż nie opuszczałam lotniska.Obowiązywał zakaz fotografowania, chociaż i tak wiele osób robiło sobie zdjęcie przy ogromnej fontannie na środku terminalu.
Chińczycy są tak bardzo podobni do siebie, miałam wrażenie, iż ten sam człowiek sprawdza mi paszport, udziela informacji a potem siedzi za sterami samolotu.
Lot do Melbourne przebiegał spokojnie. Sporo pasażerów, zwłaszcza
Po 12 godzinach lotu zaczęliśmy zbliżać się do Melbourne. Nie wiedziałam jednej rzeczy, że nad miastem szaleje potężna wichura. Kiedy byliśmy niedaleko lotniska mój niepokój wzbudziło to,że jesteśmy bardzo wysoko i zaczynają się silne turbulencje. Lądowanie wyglądało, jakbyśmy spadali w dół. Turbulencje były potworne, dzieci płakały, niektórzy krzyczeli, chińskie stewardessy były dziwnie blade, a młody człowiek siedzący obok wbił dłoń w moje ramię. Naprawdę myślałam, że się rozbijemy. To było moje najgorsze lądowanie z wszystkich, jakie dotychczas miałam. Kiedy samolot dotknął lotniska rozległy się oklaski dla pilota.
Marek, mój przyjaciel który przyjechał po mnie z Adelaide też miał obawy, że samolot skierują na inne lotnisko. Z uwagi na pogodę i zamkniętą przez to główną drogę musiał jechać do Melbourne niemal 300 kilometrowym objazdem.
Po odprawie i kontroli jako ostatnia wyszłam z lotniska. Po tylu godzinach lotu nie czułam nawet zmęczenia. Zapakowaliśmy bagaże do samochodu i w drogę. Był 11 stycznia 2012, a ja w Australii.
Australia okazała się miejscem o jakim nawet nie marzyłam. Ogromne przestrzenie wprost nie do wyobrażenia, nieskażona przyroda, cudowna pogoda, wspaniale wino i jeszcze lepsze piwo oraz niesamowicie życzliwi i pogodni ludzie...no i tylu grubasów to ja nie spotkałam nigdzie. Słodkie misie koala wisiały na drzewach jak pączki, kangurki, strusie, dzikie konie... jednym słowem coś cudownego z czym się nie zetknęlam nigdy. Kraj zachwycajacy. Przez dwa miesiące zwiedzaliśmy Australię, ale mimo ponad dwudziestu tysięcy kilometrów, jakie pokonałam był to tylko mały południowo-wschodni skrawek Australii od Adelaide po Gold Coast. To co zobaczylam i czego doznałam w tym kraju zostanie we mnie na zawsze.
Na początku marca polecieliśmy do Denpasar .Bali kojarzyła mi się jako rajska wyspa,w której można się zakochać.Za dużo naoglądałam się filmów.Faktycznie było jak w raju,bardzo ciepło i wilgotno.Pachniało kwiatami, olejkami do masażu i kadzidełkami.Uderzyła mnie ogromna ilość turystów oraz bardzo dużo ochroniarzy i policjantów.Spodobał mi się Ubud ze swoją wyjątkową atmosferą i Amed, maleńka miejscowość nad morzem ,na północnym wschodzie wyspy .Bali zwiedzaliśmy wypożyczonym samochodem.Jazda po drogach zwłaszcza południowej częsci to koszmar.Nikt chyba nie ma prawa jazdy i naprawdę trzeba mieć tam dużo szczęścia,żeby nie doszło do jakiejś stłuczki.
Podziwiałam umiejętności Marka za kierownicą. Przemieszczaliśmy się zdecydowanie szybciej, niż wiekszość lokalsów. Bali nie jest duża,ale pokonanie niewielkiego odcinka drogi zabierało bardzo dużo czasu. Dodatkowo cały urok tej wyspy psuje potworny smród z samochodów zwłaszcza ciężarówek i autobusów.Dosłownie nie ma czym oddychać.
Na Bali spędziliśmy Nyepi,czyli tutejszy Nowy Rok po raz pierwszy w naszej podróży przenosząc sie w czasie do roku 1936 ( według kalendarza balijskiego).Oglądaliśmy przygotowania do tego święta i specjalnie tworzone przez całe wioski ogromne kukły, wyobrażające wszystko co złe na tym świecie,czyli np.turystów. 23 marca ( chociaż nie jest to co roku sztywna data i zależy od fazy Księżyca) nastapiło uroczyste spalenie kukieł i wypędzenie złych demonów. Następnego dnia na 24 godziny życie na i nad wyspą zupełnie zamiera. Nikt nie wychodzi z domu, żaden samolot nie lata w powietrzu, turyści zostają uziemieni w hotelach. Nie mogąc opuszczać hotelu z nudów robiliśmy zdjęcia motyli i roślin w ogrodzie. Ulewy przeplatały się ze słońcem.I tak było podczas całego pobytu na tej wyspie.
Kolejny etap naszej podróży to Lombok.Wyspa,która nas absolutnie zachwyciła. Ponownie zwiedzaliśmy ją wypożyczonym samochodem.Tu odkryliśmy jedne z najpiękniejszych plaż na świecie na której byliśmy jedynymi białasami.O wiele mniej turystów. Zachwycająca przyroda. Wyspa muzułmańska w porównaniu do hinduistycznej Bali.Lombok leży blisko Bali,więc z zachodniego wybrzeża wyspy mogłam podziwiać najwyższy szczyt Bali-Gunung Agung,a na Lombok zachwycający wulkan Mt Rinjani.
Następny etap podróży to rejs na wyspy Komodo,Rinca i Flores.Bajkowe krajobrazy,rafa koralowa i największe jaszczury świata.Chwilami myślałam,że śnię.Indonezja-kraina tysięcy wysp i cudownych wschodów i zachodów słońca. Wrócilismy na Lombok i po krótkim pobycie na południu wyspy polecieliśmy na Jawę.
Jawa okazała się jawą, a nie snem.W okolice wulkanu Mt Bromo wjeżdaliśmy stromo i w ciemnościach.Szukanie noclegu i dreszczogenny pokój.Różnica temperatur ogromna.W okolicach wulkanu było bardzo zimno. 4.00 nad ranem pobudka i jazda na punkt widokowy.
Turystów ogromna ilość,każdy chce zobaczyć ten słynny wulkan o wschodzie słońca.Ja zaglądam później nawet do wnętrza krateru.Przeżycie niesamowite.
Jedziemy do Yogyakarta pociągiem z Surabaya. Musimy poczekać 3 godziny . Na niewielkiej, bardzo czystej stacji oczekiwanie umila podróżnym koncert kameralnej orkiestry wprost na pierwszym peronie.
Na miejscu wypożyczamy najmocniejszy skuter, jaki mogliśmy znaleźć i zwiedzamy słynne świątynie Prambanan i Borobudur oraz jedziemy na zbocza wulkanu Merapi tak wysoko, jak to tylko możliwe. W najwyższej wiosce niemal zamarzamy. Temperatura spadła o dobre 20 stopni. Dymiący wulkan jednak robi na mnie ogromne wrażenie.
Zaliczamy nawet Jakartę,ale dla mnie to brzydkie miasto.Za krótki był ten pobyt,aby coś zobaczyć.
Wiem jedno...Indonezja jest zachwycająca! Przejechaliśmy po tym kraju około 7 tys km ( nie licząc samolotów) i spędziliśmy tu miesiąc. W tym czasie poznaliśmy niewielką jego część. Chętnie zostalibyśmy na następny, ale czas juz wymienić Bintanga na Tigera :)
Singapur to kolejne państwo-miasto.Jakieś zjawisko w tej części świata.Czysto,pięknie i kwieciście.Pogoda ciągle dopisuje,a zwiedzanie miasta jest przyjemnością.
Singapur to kwintesencja Azji.Podobno jest tu najlepsza kuchnia.
Piękne ogrody i najsłynniejszy Marina Bay Sands z basenem na dachu.
Żyć,nie umierać!
Nasz kolejny etap to Tajlandia.
Tu mamy według kalendarza buddyjskiego rok 2555. Mnie się marzy Tajlandia jak z folderow .Rajskie plaże i sielanka.Zaczynamy od Phuket,wypożyczamy skuter i jedziemy do wielkiego Buddy.Troszkę kiczowata ta świątynia, ale to raczej norma w tej części świata. Nastepnego dnia wypożyczamy samochód i udajemy się w objazd południowej Tajlandii.
Najbardziej zapamiętam dwa miejsca,które upamiętniają tsunami.To było wstrząsające przeżycie. Sama Phuket opanowana jest przez rosyjskich turystów.Mnie raczej nie bardzo się tam podobało.Natomiast dalsza okolica, a zwłaszcza Khao Sok National Park i jego okolice - wręcz przeciwnie! Po prostu wyborne!
Parę dni zwiedzania i autobusem jedziemy do Bangkoku.Ogromne,wielomilionowe miasto i potwornie gorąco.Spędzamy tam trzy dni,zwiedzając słynne świątynie.Zastanawiamy sie co dalej. Chcemy jechać przez Chiny i dalej Kazachstan Tadżykistan, Turkmenistan, Uzbekistan i Rosję. Ten plan powstał dopiero gdzieś w okolicach Indonezji, więc oczywiście nie mamy żadnych wiz. Bangkok wydaje się najlepszym miejscem do ich załatwienia. Niestety tu okazuje się, że plan za nic w świecie nie wypali...no chyba że załatwiałby to ktoś o stalowych nerwach. Marek jednak chorobliwie nienawidzi jakichkolwiek urzędów. Musimy więc szukać wyjścia awaryjnego. Patrzymy na loty Air Asia...i jest ! Są tanie bilety z Kuala Lumpur do Iranu. Postanawiamy więc zaaplikować o irańską wizę.Aplikacje załatwiamy poprzez pośrednika - dlatego możemy to załatwić internetem.
Wypożyczamy samochód i udajemy się na targ wodny Damnoen Saduak. Wyjazd z Bangkoku to zadanie wyłącznie dla ludzi o nadzwyczaj mocnych nerwach i wybitnym zmyśle orientacji. Po targu wodnym jedziemy dalej i robimy 11 dniowy objazd po północnej Tajlandii odkrywając wiele pięknych miejsc,do których nie docierają turyści
Jedzenie jest pyszne,gorzej z Tajami.Lepiej wprowadzić w błąd,niż nic nie powiedzieć.
Marka ciągle podziwiam,że daje sobie radę za kierownicą.Tutaj po drogach porusza sie ogromna masa szalenców. Niestety w przypadku kolizji zawsze jest winien obcokrajowiec o czym mieliśmy okazję się przekonać.
Wracamy do Bangkoku,wjazd do tego miasta i znalezienie naszej wypożyczalni samochodów graniczy z cudem. Jakoś jednak ta sztuka się nam udaje. Pociągiem sypialnym jedziemy do granicy z Laosem.
Bez mała miesiąc w Tajlandii i w sumie ok 10 tys. km. Tajskie drogi są na ogół świetne i pozwalają na najszybsze poruszanie się w tym rejonie świata z wyjątkiem może Malezji. Marek pomimo , że był w Tajlandii bardzo wiele razy miał możliwość i dla siebie odkryć kilka nowych atrakcji. Dla mnie , bedącej tam po raz pierwszy kraj z jednej strony cudowny, ale też mający swoją ciemną stonę - zaniedbane środowisko, kult jednostki ( króla), szowinizm, brak znajomości języka angielskiego w kraju, którego ok 40 procent dochodu narodowego generowana jest przez turystykę. Polecam gorąco zwiedzanie Tajlandii każdemu, ale z ominięciem miejsc najczęściej przez turystów odwiedzanych.
W Vientiane wypożyczamy motocykl ( Honde Transalp) i dalej przez Vang Vieng udajemy się do Luang Prabang. Ostatnie jest naprawdę pięknym miastem. Laos robi na nas bardzo pozytywne wrażenie.Przepiękne okoliczności przyrody i bardzo mili ludzie.
Nieco ponad 2500 tys km przejechanych po Laosie na motocyklu pozwoliło mi na wstępne zapoznanie się z tym krajem.Na naszej trasie to w Laosie spotkaliśmy najbardziej przyjaznych ludzi i najlepsze piwo w południowo-wschodniej Azji:-)
W KL dopada mnie przeziębienie i leżę uziemiona w hotelu...Marek pędzi do ambasady i odbiera wizy. Następnego dnia mamy wylecieć.
Rankiem dojadamy ostatnie bułeczki z szynką i dopijamy resztkę rumu z dnia poprzedniego ( tak robimy to rano, bo czeka nas dluuuga posucha). Na lotnisku jeszcze zimniutkie piwo - ostatnie na dłuższy czas.
Lot do Teheranu był naszym ostatnim,potem już drogą lądową wracamy do Polski.
W samolocie dziwnie się czułam przed lądowaniem,bo musiałam założyć chustkę na włosy.Nakrycie głowy i włosów dla kobiet jest tu obowiązkowe.Pomimo ogromnego upału przez cały czas pobytu w tym kraju miałam długie spodnie, bluzkę zakrywajacą biodra z długimi rękawami oraz chustę na głowie.Islamska Republika Iranu okazała się strzałem w dziesiątkę, chociaż pierwsze zetknięcie z krajem w Teheranie nie było przyjemne.Szybko opuścilismy to miasto i pojechaliśmy do Eshafanu.Przepiękne parki,mosty i meczety.Spotykamy tu irańskich studentów i dopiero wtedy zaczyna się nasza przygoda.Młodzi ludzie udzielają nam wszelkiej możliwej pomocy.W Iranie jest rok 1391.
Zwiedzamy jeszcze Hamadan,Yazd,Persepolis,Shiraz,Karmanshah,Tabriz.Poruszamy się autobusami i taksówkami... samochodu tu się nie wypożyczy.Same miasta są potwornie zanieczyszczone,ale poza miastem jest bajka.Niesamowite krajobrazy i zabytki.Miejsca ,które mają parę tysięcy lat.Turystów zza granicy w calym Iranie nie spotkaliśmy wiecej niż 50,więc jesteśmy wszędzie przyjmowani z ogromną gościnnością i ciekawością.Ogólnie Iran nas zaskoczył i to bardzo pozytywnie.W tym kraju obowiązuje zakaz picia alkoholu,więc pomimo ogromnych upałów nie mogę napić się piwa,ale rekompensuje mi to wyśmienity jogurt i sok z granatów oraz narodowy napój Irańczyków,czyli herbata.Zaskakuje mnie tu wiele.Bardzo tanie taksówki,idealne drogi ,drogie i często obskurne hotele i wiele innych rzeczy.
6500 km przejechanych po tym kraju autobusami i taksówkami pozwoliło na dotarcie do zaledwie paru miejsc. Ogromnie żalowalismy, że nie mieliśmy tam własnego samochodu.
Iran opuszczamy z ogromnym żalem i obietnicą,że kiedyś tu wrócimy, lecz tym razem własnym autem.
Jedziemy do Dogubayazit.Cały czas towarzyszy nam widok na Ararat.Wreszcie możemy napić się piwa.Jest bardzo ciepło i za chwilę bardzo zimno, a do tego po raz pierwszy od długiego czasu leje deszcz. Zwiedzamy przepiękne okolice , a po dwóch dniach jedziemy autobusem do Goreme.
Hotelik w skale i baśniowe krajobrazy Kapadocji,którą zwiedzamy na skuterze.Po kilku dniach jedziemy dalej i poprzez Bosfor dostajemy się do Istambułu. Jesteśmy w Europie!!! To miasto ma w sobie jakąś niesamowitą magię.Hagia Sofia wprost powala na kolana.Nawet nie przeszkadzają mi śpiewy z minaretów.
Cztery dni zwiedzamy miasto i jedziemy do granicy z Bułgarią.
To miasto okazało się jednym z najpiękniejszych ,jakie widziałam.Przepiękna starówka,bardzo smaczne jedzenie i widoki na okolice rekompensują nam wszystkie trudy podróży. Mówimy do siebie, że widocznie los chcial, żebyśmy zobaczyli Płowdiw i dlatego nikt się na drodze nie zatrzymywał. Jesteśmy wdzięczni wszystkim tym kierowcom , którzy się tego dnia nie zatrzymali, by nas podwieźć.
Po trzech dniach pobytu w mieście koleją jedziemy do Sofii. Tutaj przesiadamy sie na pociąg do Vidin. Mamy 3 godziny, by coś zjeść i odprężyć się. Sama stacja główna i jej okolice robią przygnębiające wrażenie. Wygląda to jak scenografia do filmu o katastrofie społecznej. Zupełnie drugi biegun w porównaniu do kwitnącego Płowdiw. Wsiadamy do naszego pociągu i przepiękną trasą kolejową wzdłóż cudnych, górskich dolin jedziemy do Vidin.
Pociąg do Budapesztu.Tu mamy pięć godzin,aby zwiedzić to piękne miasto.Udaje się nam wejść na Górę Gellerta i nawet zjeść w jednej z restauracji słynny węgierski gulasz!
Dworzec Keleti robi wrażenie:-)
Pociąg z Budapesztu do Katowic. Obok nas siada Polka studiująca w Budapeszcie. Właśnie po zakończeniu studiów wraca do kraju. Jest z Białegostoku i mówi , że boi się tak przerażająco długiej drogi. Patrzymy na siebie i uśmiechamy się. Potem opowiadamy o naszej wycieczce.Dziewczyna ma trudności z uwierzeniem. Tak naprawde to i my również. Już za kilka godzin zakończy się nasza wyprawa - dla mnie najdłuższa i najpiękniejsza wycieczka w moim życiu. Wiele miejsc majaczy gdzieś głeboko w myślach. Nie jestem już pewna , czy aby faktycznie je widziałam, czy tylko o nich śniłam. Czy Jawa była na jawie? Nigdy nie sądziłam ,że będę w podróży tak długiej. Po tym doświadczeniu wszystkie moje wcześniejsze wyjazdy , z reguły nie dłuższe, niż standardowe 2 tygodnie wydają się wręcz trywialne. Tak długi czas pozwala na to, by miejsca nie tylko zobaczyc, lecz również ich doświadczyć. Nie trzeba się spieszyć. Również formuła planowania wyprawy na bieżąco, pod wplywem impulsu jest czymś, w czym można się wręcz bez pamięci zakochać. Wcześnie rano docieramy do domu. Nie poznaje do końca swojego miejsca. Czuje sie tu obco :)
Potworne zmęczenie ustepuje zrelaksowaniu. Pozostało tysiące zdjęć i piękne wspomnienia. Marek jeszcze musi wrócic do Australii. Po 2 tygodniowym pobycie w Polsce wylatuje i przez Moskwę i Hong Kong dociera do domu.
Ja zostaję z marzeniami by móc kiedyś wrócić do każdego z miejsc, które los pozwolił mi zobaczyć i poznać.
Wszystkie zdjęcia w albumie byly robione przeze mnie i Marka. Również tekst jest naszą kooprodukcją :)
Jest to wstęp i ogólny skrót podróży. Wkrótce zaczniemy zamieszczać bardziej szczegółowe opisy poszczególnych etapów. Oczywiscie już zapraszam do ich przeglądania-)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
> Każdemu wyskakuje error 500,nie można dodać zdjęć.
Niedawno wrzuciłem swoją podróż, zdjęcia wgrywają się prawidłowo. Wygląda na to, że coś zaczyna się dziać z kolumberem. -
Każdemu wyskakuje error 500,nie można dodać zdjęć.
Zniknął mój awatar.
Nie mam pojęcia,czy tu coś się zmieni,bo żadnej administracji tu nie ma.
Wiatr hula po portalu. -
Wracam tu co jakiś czas, chciałem dodać fotki i wyskakuje error 500. Co to może być?
-
Dzieki!
Sporo czasu minelo od tej podrozy.
Bylam miedzy innymi ponownie w Iranie,Maroko i pozdrawiam po raz piaty z Australii. -
Wow jestem pod wrażeniem, nie będę pisał że sam maże o takiej podróży, może kiedyś, ale skąd tyle czasu wziąć.
-
Witaj Hooltayko! Milo Cie zobaczyc w okresie swiat u siebie w gosciach. Tak, wreszcie sie zmobilizowalem i przed kolejnym wyjazdem zdazylem wkleic relacje z poprzedniej podrozy. Cie sie, ze Ci sie moje wydanie Cejlonu spodobalo i uprzyjemnilo swiateczny okres. Lacze serdeczne pozdrowienia i zyczenia wszelkiej pomyslnosci w Nowym Roku 2016!!
-
Musiałam tu wrócić i nasycić oczy tymi widokami co przede mną.
Odliczam już czas! -
Cudowna podróż.Pewnie bym też tak chciał ale urlopu mam trochę za mało a do emerytury daleko.
Tak więc podziwiam to co tu widzę i żyję z nadzieją ... -
Rzeczywiscie nie wiadomo co o tym myslec :-)
Tak, nosze sie z zamiarem wstawienia relacji z ostatniej podrozy, chocby pro forma i aby zadosc uczynic staremu zwyczajowi. Z drugiej jednak strony jakos motywacji mam mniej i innym zajeciom sie w eikszym stopniu oddaje. Ale mysl, ze relacje zamieszcze, tyle, ze jeszcze nie jest nawet zaczeta... -
No cóż,ja nawet nie wiem,gdzie odpowiedzieć Tomku,bo Twój profil też pusty.
Raczej nie liczmy,że się coś zmieni.
Wielka szkoda!
Wracam do Twoich podróży,bo się zdecydowanie wyróżniają i zastanawiam się,czy gdzies jeszcze nie byłam,ale chyba już wszystko zobaczyłam.
Kiedy relacja z ostatniej?
Chce Ci się jeszcze coś tu wstawiać?
Wiesz....odkąd zainstalowałam nowy program antywirusowy to wchodząc na strone kolumbera mam alarm za alarmem.Sama nie wiem,co o tym myśleć....
Pozdrawiam-) -
Po staremu juz i tradycyjnie dziekuje Ci za odwiedziny tu a nie pod Twoim profilem... Zastanawiam sie tez przy okazji czy kiedykowiek jeszcze cos sie na Kolumberze pod tym wzgledem poprawi.
A wracajac do Twoich odwiedzin, to bardzo sie ciesze, ze sa jeszcze osoby, ktore mnie odwiedzaja. Dziki Zachod a wlasciwie te kilka stanow to niezwykla gratka dla tych, ktorzy cenioa niezwykle krajobrazy. Moim prywatnym zdaniem, to kazda z tych prowincji gdyby byla osobnym krajem, to moglaby sie ubiegac o miano jednych z najpiekniejszych na swiecie. -
Cudowna podróż! Przepiękne foty!
Oczywiście najbardziej zaciekawiły mnie notatki z Australii, ale to lądowanie już mniej... Brrr, mam nadzieję, że nie będzie mi dane pójść Twoim śladem.
Pięknie piszesz, czyta się lekko.
Wiele z tych miejsc było dane mi zobaczyć, ale co niektóre są jeszcze wpisane na mojej liście "must see".
Irenko, jestem pod wrażeniem Twoich wojaży. Wytrzymała z Ciebie babka, choć wyglądasz na kruchą osóbkę.
Czekam na dalsze wojaże, piękne fotki i garść dobrych informacji.
Pozdrawiam cieplutko.
P.S. Jeszcze tu wrócę! -
Oczywiście kolejne dodatki do podróży ucieszyły moje oczka. Wszystko klarowne i piękne, najbardziej cieszę się, że wróciły Twoje wszystkie podróże. Pozdrawiam ciepło.
-
ta podróż jest tak niesamowita że czytam i oglądam zdjecia już ktorys raz :)
-
Irenko, Twoimi i Marka zdjęciami trzeba się delektować, powoli...dziękuję :)
-
Bardzo dziękuję-)))
-
Wszystkiego nie zobaczyłam i nie przeczytałam ale jeszcze tu zajrzę :)
-
Wspaniała przygoda i piękna podróż!!! Gratuluję! świetnie się czytało i jeszcze milej oglądało zdjęcia!!!
-
Wspaniała podróż-dziękuję za relację i za wspaniałe zdjęcia!Pozdrowienia dla Marka!
-
Zmieniłem plany. Zamiast drugiego odcinka Australii, postanowiłem potowarzyszyć Ci dłużej ;-). Całe pół roku w podróży :-)
-
Ja też tu jestem kolejny raz:) Na początek była moja ukochana Turcja i Iran do którego pewnie nie nie dojadę. Jestem pod wrażeniem wcześniej widzianych zdjęć, ale te z Indonezji po prostu bajeczne. Masz Irenko niebywałe umiejętności i talent nieprzeciętny do znajdowania takich miejsc. Cieszę się, że trafiłam na Kolumbera, bo dzięki Wam mogę zobaczyć to czego może nigdy nie widziałabym. Gratulując Ci podróży, opisu i wspaniałej fotograficznej dokumentacji pozdrawiam Cię serdecznie:)
Jeszcze tu wrócę. -
Lubie tutaj co i rusz zagladac i podelektowac sie swiatem.
-
Dziękuję Spinko za miłe słowa-)
Gdybym miała powtórzyć tę podróż,zrobiłabym to bez wahania-) -
a wedlug adminki - Natalii to nie jest podroz zaslugujaca na uwage :(
-
Avill,bardzo mi miło,że i tu w końcu trafiłaś.
Bardzo dziekuję za miłe słowa.
Serdecznie pozdrawiam-) -
Tobie ta wspaniała podróż zajęła pół roku, mnie przeglądanie, podziwianie jej zdecydowanie więcej. Rewelacja, to przede wszystkim, mi się nasuwa.
Żałuję, ze tylko jeden plus za całokształ można dać. Dodam tu kilka +++++++++++++
A zdjęcia, miodzio.... chciałabym takie robić :) -
Witaj,dzięki,że zajrzałaś do mojej półrocznej podróży.
Oczywiście ,że się szczepiłam.Dur brzuszny oraz tężec,błonica,krztusiec(skojarzona),wzw typ A(na typ B byłam szczepiona wcześniej).Zaszczepiłam się w jednym dniu miesiąc przed wyjazdem.
Nie brałam tylko nic na malarię.
Uważam ,że absolutnie powinno się zaszczepić przed wyjazdem do krajów Azji.
Idziesz do lekarza rodzinngo i mówisz,gdzie chcesz jechać.Powinien Ci wypisac receptę na te szczepionki.
W aptece często ich nie ma i trzeba je sprowadzać.Możesz te zapytać w przychodni w punkcie szczepień,czy je mają.W dniu szczepienia musisz być absolutnie zdrowa,bo taka dawka bardzo obniża odporność.Ja miałam jednodniową wysoką gorączkę.
Koniecznie sprawdź,czy byłaś szczepiona na typ wzw B(jak nie to juz się trzeba zaszczepić,bo to trzy dawki)
W czasie podróży nic mnie złego nie spotkało i nie miałam np.problemów żołądkowych.
Jak będziesz miała jakieś pytania,chętnie pomogę.
Pozdrawiam-) -
zrobiłam tylko kawałek tej podrózy, konkretnie Azja. Reszta na potem.
Powiedz mi szczepiłas się przed taka podróżą? Ja do tej pory latałam na krótko i bez szczepień ale styczeń marzec sie wyrywam i sie zastanawiam poważnie nad pełnymi szczepieniami.
Ale zdjęcia robicie zajefajne, i do tego to szczęście które daje Wam takie perełki do kolekcji. -
Piekna podroz
-
Bardzo dziękuję w imieniu swoim i Marka-)
-
Hej. Podróż - marzenie. Australia cudowna, może jeszcze w tym życiu uda się tam zajrzeć :)
Wczoraj lektura, dziś od rana kawka i podziwianie zdjęć. Idealny zestaw na jesienny poranek :) -
dooglądałam, jak jeszcze coś wrzucisz, to chętnie wrócę...
-
Dodaliśmy ok.50 nowych zdjęć w pierwszej części z Australii.
-
Wspaniała podróż, przepiękne zdjęcia, do pozazdroszczenia :)
-
Przeczytałam, pozazdrościłam super podróży, do zdjeć zajrzę jak ochłonę :))
Wspaniała podróż ! -
wspaniała podróż, tylko pozazdrościć, gratuluję
-
Travelaround...dziekuję pięknie-))
-
coś pięknego!
-
Dzięki Tomku,że spodobała Ci się nasza półroczna podróż-)
Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i pozdrawiam-)))) -
Doczytalem do konca czytajac dokladnie kazde slowo - wspaniala lektura i pieknie napisana.
A jak dalszy bieg wypadkow pakazal, to marzenie trwa dalej... :-) Serdeczne gratulacje :-) -
Ten Marek to w czepku urodzony: jak juz zachorowal to w obecnosci przedstawiciela sluzby zdrowia :-))
-
Serdecznie dziękuję-)))))
Nie jestem w stanie wymienić nicków,bo będzie litania.
Bardzo dziekuję za pozytywne opinie,za plusy, zdjęcia,za komentarze i za to że jest tutaj tyle miłych osób!! -
Piękna i wiele wnosząca sesja z dalekiej i długiej podróży.
-
Piękne miejsca odwiedziłaś,ciekawych ludzi spotkałaś:))) a wszystko to ubarwione EKSTRA zdjęciami:)))podobała mi się ta Twoja podróż BARDZO :)))
-
...dzię - ku - je - my!...
-
Wszystkim bardzo,ale to bardzo dziękuję za pozytywny odbiór tej podróży!
Zapraszam na więcej.To już wkrótce!
Serdecznie pozdrawiam-))))) -
...to był dobry półrocznik!...
-
Dziś przeczytałam tylko część o Australii i stamtąd obejrzałam zdjęcia - jestem pod wrażeniem:) Jutro z przyjemnością wrócę do reszty:) Pozdrawiam!
-
Betewu...niedługo będzie Australia.
Wracaj,wracaj:-)
Urlop bierz,ale na kolejną fajną podróż!
Serdecznie pozdrawiam-)
Zapewne i ja dołożę jakieś wspomnienia,bo wróciłam ponownie z bardzo długiej podróży.
Pozdrawiam-)